Spór o definicję dobra narodowego

W nowojorskim sądzie od dwóch lat trwa spór o określenie dokładnej definicji dobra narodowego. Otóż według dotychczas obowiązującej wykładni, jest to coś, co stanowi ze względu na swoją historię, wartość czy inne, ważne aspekty, dobro wspólne dla całego narodu. Może być jednocześnie własnością osoby prywatnej, ale wtedy właściciel ma ograniczone prawa użytkowania. Nie może na przykład wywieźć takiego dobra zagranicę, co jest w sumie istota sprawy przed amerykańskim sądem. Chodzi o zestaw mebli, pochodzących z szesnastego wieku. Są one według opinii archeologów i historyków jedynym zachowanym do dnia dzisiejszego egzemplarzem tak starych mebli w Ameryce. Problem w tym, że zostały one kupione od amerykańskiego rządu przez prywatnego kolekcjonera, jako mało wartościowe egzemplarze. Na dostarczonym dokumencie zakupu widnieje taki zapis, który jest jednocześnie potwierdzeniem zezwolenia wywozu zabytku. Jednakże miesiąc po sprzedaży okazało się, że są dowody, wskazujące na to, że jest to zabytek klasy najwyższej i uznano je szybko za dobro narodowe. Właściciel nie zgodził się z tym i postanowił wywieźć meble z kraju. Na granicy ładunek zarekwirowano i sprawa stanęła w sądzie. Wszystkiemu winne są nikłe zasoby zabytków użytkowych, za jakie niewątpliwie uznać można meble, pochodzące w okresu kolonialnego. Do dziś zachowało się kilka sztuk szaf, siedzisk czy ław, które mogłyby pochodzić sprzed co najmniej trzystu lat. Niedługo ma zapaść werdykt w tej sprawie, ale można dziś powiedzieć, że są to na pewno meble niezgody.